Od granicy z Ekwadorem dzielą nas niebotyczne Andy i kręte serpentyny, którymi jedziemy z Bogoty-bagatelka- kilkadziesiąt godzin.
Główne atrakcje po drodze (przy odrobinie szczęścia) to: partyzantka FARC(obecnie pilnująca nie ideologii ubogich ale głównie biznesu kakainowego), uzbrojone dzieci, samochody pułapki wyładowane trotylem i miny, na których prawie co dzień ktoś ginie.
Lecz nie ma się czego obawiać! Średnio po około 20 godzinach jazdy przez Andy, bujania, rzucania, wymiotowania sami będziemy się modlić o miłosierną kulkę z kałasznikowa partyzantów :)
Po tej podniebnej trwającej kilkadziesiąt godzin eskapadzie, pół żywi żegnamy Kolumbię i witamy Ekwador (naturalnie jeśli jeszcze w ogóle żyjemy : )
EKWADOR
W jednej z moich pierwszych relacji napisałem: "Dobrzy ludzie po śmierci trafiają do Ekwadoru...jeszcze lepsi na Galapagos"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz